FORUM
LINKI DO PUBLIKACJI INTERNETOWYCH:
http://www.bochenia.pl/nasze-zdrowie/2009/wrzesien/cieciorka-zamiast-chemioterapii.html#comments

http://film.interia.pl/wiadomosci/film/news/coraz-gorzej-z-douglasem/komentarze,1540237,1,33259914,3,
http://mpjeszlachetnezdrowie.blox.pl/2009/09/Cieciorka-zamiast-chemioterapii.html

ARTYKUŁY o metodzie NIA i dr Ashkarze

 Cieciorka zamiast chemioterapii?

„Jest lekarstwo na raka” - mówi doktor fizyki George Ashkar w swojej książce, której tłumaczenie na język polski ma się ukazać we wrześniu. Polskie wydanie książki firmować ma „Jelenia Struga” w Kowarach. George Ashkar w minionym tygodniu w „Jeleniej Strudze” mówił o autorskiej metodzie walki z rakiem. Za propagowanie tej metody w Stanach Zjednoczonych był karany. „Nie leczę, tylko edukuję ludzi, metoda nie ma żadnych skutków ubocznych” - tłumaczył w Kowarach fizyk z Nowego Jorku, absolwent Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie, urodzony w Libanie.

Zaczęło się od...przypalonego jogurtu

W 1936 roku wujek George'a Ashkara w ciągu zaledwie kilku dni umarł na raka żołądka w szpitalu klinicznym amerykańskiego uniwersytetu w Bejrucie. Mały George boleśnie to przeżył.

W 1943 roku George miał 12 lat. Do jego obowiązków domowych należało codzienne przygotowanie jogurtu. Pewnego dnia mały George tak się spieszył do kolegów, że przypalił mleko potrzebne do produkcji jogurtu. Spróbował: jogurt nie nadawał się do jedzenia. Zostawił jogurt na piecu. Po kilku godzinach mama spytała, w jaki sposób udało mu się zrobić tak cudowny jogurt. George nie wierzył: zebrany z góry jogurt był wyśmienity, wszystkie „śmieci chemiczne” zebrały się w wodzie, która została na dnie. George miał zacięcie fizyka – zaczął eksperymentować, zasady fizyki przenosząc na organizm człowieka i walkę z chorobami cywilizacji.

Opór w Nowym Jorku

Dziś George Ashkar ma 78 lat. Pół krwi Arab, pół krwi Armeńczyk, absolwent Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie, od wielu lat mieszka w Nowym Jorku. Swoją autorską metodą oczyszczania organizmu ze związków rakotwórczych próbował zainteresować lekarzy, kongresmenów. Bez skutku. „Lobby farmaceutyczne nie dopuści do głosu prostą i tanią metodę leczenia” - uważa fizyk. Metodę wchłaniania naturalnej infekcji – tak ją bowiem nazwał – pokazywał chorym na raka w Armenii i Stanach. W 1986 roku za tę praktykę stanął w Nowym Jorku przed sądem.

-Nie mam dowodów oprócz maili od osób, którym ta metoda pomogła w walce z rakiem. Zastosowało ją około 400 osób, z tego tylko osiem osób przegrało walkę – powiedział podczas wykładu w Kowarach George Ashkar – Ja jestem najlepszym przykładem. Miałem raka trzustki, wyzdrowiałem.

Po raz pierwszy zastosował metodę na sobie – profilaktycznie – w 1985 roku. Kiedy w 2003 roku zachorował i lekarze postawili diagnozę – nowotwór trzustki - poddał się zabiegowi chirurgicznemu.

Po operacji żona mu powiedziała o złych rokowaniach lekarzy.

-Nie jestem do odstrzału, bo nie mam kasy na „piórnik” (trumnę), nie umrę – powiedział George Ashkar. Zrezygnował z proponowanej mu przez onkologów chemioterapii – której jest przeciwnikiem. Przez kilka miesięcy po operacji oczyszczał organizm swoją autorską metodą. Walkę z rakiem, jak widzimy, wygrał.

Usunąć kancerogeny

„Rak jest wywoływany przez związki chemiczne, kumulowane przez lata w organizmie kancerogeny, komórki rakowe są skutkiem a nie przyczyną” - uważa George Ashkar.

Kancerogeny do krwi dostają się, między innymi, z pokarmem - przedstawiał na wykładzie w Kowarach George Ashkar – to, wszelkie pestycydy, konserwanty, środki ochrony roślin itp. Kancerogeny pozwalają na chemiczne połączenie się ze zdrową komórką „promotorów” czyli strzępów komórek „rozerwanych” na skutek silnych traumatycznych przeżyć, stresów, obaw, pozostawania długo w sytuacjach beznadziejnych”. Medycyna akademicka określa takie sytuacje, stresem oksydacyjnym i zalicza go do grupy najważniejszych czynników chorobotwórczych. Tak powstają komórki rakowe – mówił George Ashkar. Jego zdaniem najważniejsze jest, ile kancerogenów „zjadamy” w pożywieniu. Dopiero, jednak ich kumulacja w organizmie stanowi zagrożenie, dobre podłoże dla raka.

W 1950 roku potrzebowaliśmy 40-50 lat do kumulacji kancerogenów w organizmie, w 1990 roku – już tylko od 10 do 15 lat. Oddaje to skalę wzrostu skażenia środowiska, w którym obecnie żyjemy.

- W profilaktyce i leczeniu raka najważniejsze to fizycznie wyeliminować z organizmu kancerogeny – uważa fizyk z Nowego Jorku. Sama interwencja chirurgiczna w przypadku choroby nowotworowej (której jest umiarkowanym zwolennikiem) do końca nie powstrzyma nawrotu nowotworu, jeżeli nadal w organizmie są skumulowane kancerogeny. Dlatego również fizyk nie jest zwolennikiem chemio i radioterapii, które – według niego „zabijają komórki rakowe”, ale jeszcze więcej komórek zdrowych, nie eliminują one wcale kancerogenów, chemio i radioterapia sama w sobie może być rakotwórcza, o tym wie przeciętny lekarz. Nie usunięte z ustroju kancerogeny, zasilone dodatkowo chemio i radioterapią mogą w szybkim tempie naprodukować nowe komórki rakowe, stąd niemal regułą są wznowy choroby nowotworowej.

Wybór – zaznacza - należy do pacjenta. Chemio czy radioterapia bowiem nie przekreślają zupełnie – a jedynie spowalniają - oczyszczanie organizmu z kancerogenów według jego, prostej i praktycznie bez ryzyka, metody.

Orężem czosnek i cieciorka

Metodą prób i błędów George Ashkar opracował metodę eliminowania kancerogenów z organizmu. Proponuje na nodze (poniżej kolana) na noc przyłożyć rozdrobniony czosnek (najlepiej w obrębie pierścionka) i zakleić plastrem. Kiedy zrobi się bąbel, należy go przeciąć i na taką „sączącą się ranę” dać... cieciorkę (ciecierzycę). Na wierzch w podwójnie złożonej ściereczce z wyciętym kołem z jednej strony przykładać liść kapusty (aby rana nie wysychała). Zabandażować ranę. Dwa razy dziennie przez dwa miesiące trzeba wymieniać cieciorkę (która pęczniejąc zbiera wraz z limfą kancerogeny), ranę wokół dezynfekować. Każdy jest w stanie własnoręcznie przeprowadzić taką kurację oczyszczającą.

Instruktażowy filmik można sobie oglądnąć wpisują w Google hasło ”metoda nia” lub w YouTube "lekarstwo na raka"

- Organizm jest mądry, jeżeli da się mu możliwość, otwierając krwiobieg, sam pozbędzie się kancerogenów - mówił George Ashkar, pokazując na nodze zabliźnioną ranę – po dwóch miesiącach w ten sposób krew zostaje oczyszczona, przez kolejnych sześć miesięcy (czasem dłużej) oczyszcza się cały organizm.

Jelenia Struga” centrum inicjacji

„Jelenia Struga” w Kowarach, która łączy nowoczesne spa z naturalnymi metodami prozdrowotnymi, zamierza propagować metodę oczyszczania organizmu według Georga Ashkara. Dlatego nawiązała z nim współpracę i zaprosiła do Polski.

- Przymierzamy się do warsztatów, które będą uczyły pacjentów tej metody, chcemy wydać książkę Ashkara w języku polskim, zaprosić go ponownie do Polski – wypowiedział się dyrektor „Jeleniej Strugi”.

George Ashkar o swojej metodzie walki z rakiem opowiadał także na warsztatach w Polanicy, gdzie lekarz Jan Pokrywka, prowadził w dniach 1 – 3 maja swoje ciekawe warsztaty „Akademii Długowieczności”.

- Metoda Pana Ashkara koresponduje z innymi naturalnymi metodami, jest skuteczniejsza w tym fizycznie oczyszczającym aspekcie niż akupunktura, czy akupresura, efektywniej bowiem, jego zdaniem, może oczyścić organizm z kancerogenów – uważa dr Jan Pokrywka.

Metody oczyszczające organizm nie są również obce współczesnej onkologii, co widzimy przy podawaniu litrów płynów fizjologicznych w czasie podawania „chemii”

Lekarz medycyny Jan Pokrywka komentuje to tak.

W wypadku poważnego zastoju energii CZI i płynów tkankowych w określonym miejscu organizmu, co może manifestować się guzami różnego pochodzenia, oprócz prób poruszenia samej energii, z pomocą odpowiednich nakłuć punktów akupunkturowych, stosuje się również i inne metody oddziaływań leczniczych.

Należą do nich uciski, masaże, drenaż limfatyczny, ogrzewania, przypiekania, czyli MOXA, z wywołaniem oparzenia pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia, jak również wywoływanie skrwawień z pomocą tak zwanego trójgrańca oraz jeszcze inne modyfikacje tych sposobów. We współczesnej medycynie, echem takiego postępowania jest maść ichtiolowa stosowana z powodzeniem do dzisiaj.

Metoda (NIA) przypomina do złudzenia starożytne chińskie praktyki wywoływania wrzodów, sączących się oparzeń i ropy na ciele chorego. Starożytni lekarze akupunkturzyści zajmowali się również tego typu praktykami.

Jeszcze nie tak dawno, niemal współcześni nam lekarze europejscy wykonywali terapeutyczne podskórne wstrzyknięcia mleka, bądź krwi, by uzyskać ropiejącą ranę. Uważano, że wydobywająca się ropa doprowadza do wyzdrowienia.

Zauważmy, że przy chorobie nowotworowej niemal nie obserwujemy odczynów ropnych.

Zachorowania z tworzącymi się guzami nowotworowymi, jak i innymi guzami nienowotworowymi, wymagają poruszenia nie tylko samej energii CHI, ale i większej ilości substancji, czyli płynu tkankowego.

W takiej sytuacji akupunkturzyści wykonywali wtedy całą serię zabiegów "MOXA" wywołując małe surowicze pęcherze oparzeniowe, tak iż niektórzy pacjenci byli potem cali w bliznach pooparzeniowych po wielokrotnie powtarzanych zabiegach.

Niezależnie, ponownie odkryta, i sugestywnie opisywana, a przede wszystkim, z powodzeniem wypraktykowana, przez Pana Georga Ashkara, sprytna technika (NIA), drenowania, wywołanego terapeutycznie i odpowiednio zlokalizowanego, oparzenia drugiego stopnia, (oparzenia wywołanego za pomocą miazgi czosnku), jest techniką, która wpisuje się tę odwieczną praktykę, holistycznej medycyny.

Wielomiesięczny drenaż tej oparzeniowej rany, jest utrzymany za pomocą przykładanych nasion ciecierzycy (cieciorki), okładanej liściem kapusty, dla niedopuszczenia do wyschnięcia i przedwczesnego zagojenia się tej terapeutycznej rany.

Metoda Wchłaniania Naturalnej Infekcji (NIA) jest terapią całkowicie akceptowalną przez współczesnego pacjenta z uwagi na:

- bezbolesność w porównaniu z metodami starożytnymi – MOXA jest bolesna,

- niski koszt ograniczający się w zasadzie do ziaren cieciorki (odmiana grochu), kawałka liścia kapusty oraz bandaży,

- niewielką uciążliwość terapii, która wymaga mniej niż pięć minut dziennie przy zmianie opatrunku,

- efekt kosmetyczny ograniczony do miejsca na podudziu, które łatwo ukryć pod odzieżą,

- imponującą efektywność drenażową metody.

Pobieżne tylko wyliczenie, wskazywałoby, na wymianę w ten sposób nawet do 5 litrów płynu tkankowego przy rocznej procedurze (NIA). Przypomnę, że całkowita ilość płynu tkankowego u typowego mężczyzny o ciężarze ciała 70 kilogramów wynosi około 15 litrów.

Metoda ta nie jest może elegancka, i prawdopodobnie dlatego, również zabiegi "MOXA", oraz pochodne od niej, jak metoda (NIA), nie cieszą się w obecnych czasach dużą popularnością, zarówno wśród lekarzy, jak i wśród pacjentów.

Jednak opisywana przez Pana Ashkara skuteczność, powinna wzbudzić większe zainteresowanie wśród osób zagrożonych nowotworem, a w szczególności osób, z aktywną chorobą nowotworową, oraz pobudzić lekarzy ją obserwujących, do wyciągania wniosków wypływających z praktycznych rezultatów, a nie uprzedzeń i fałszywych wyobrażeń, zwłaszcza wyobrażeń estetycznych.

Teoria onkogenezy zaprezentowana przez Pana Ashkara jest w zasadzie zgodna z obecnie lansowanymi teoriami, gdzie główną odpowiedzialność za raka przypisuje się nadmiernej ilości i koncentracji związków rakotwórczych w przestrzeni międzykomórkowej, w tak zwanej tkance podścieliskowej.

Ciekawe, a zarazem przerażające jest też, zamieszczone w filmie zestawienie, pokazujące jak z upływem dekad, ostatniej połowy dwudziestego wieku, skracał się okres ekspozycji na aktualne środowisko, by zgromadzić wystarczającą do onkogenezy, ilość związków rakotwórczych, by zainicjować raka.

Interesujące, że mniej więcej równolegle, w tym czasie, wzrastała koncentracja ołowiu i metali ciężkich w organizmach społeczeństw uprzemysłowionych.

Jak zauważył to, jeden z lekarzy uczestniczących w Polanickich warsztatachAkademii Długowieczności, chory poprzez tę, w sumie prostą i nieszkodliwą procedurę, otrzymuje w prezencie jakby dodatkową „nerkę” do eliminacji zalegających w organizmie substancji.

Nie bez znaczenia są ponadto i inne, ważne aspekty, stosowania tej procedury, a wiążące się ze stanem umysłu.

 

Tani i skuteczny sposób na raka

Proponuję wyciąć i zachować ten tekst. Wkrótce może  być zakazany.  W USA te wiadomości już zostały ocenzurowane. Tam rząd zamknął  stronę w internecie dr. Ashkara, a jego samego osądzono i skazano bo pokazał jak łatwo i tanio można wyleczyć raka

Kiedyś przy wejściu do  jednego z amerykańskich szpitali dr George  Ashkar zauważył wychodzącą  zapłakaną kobietę.
– Co się pani stało? – zapytał ostrożnie.
– Mój 11– letni synek ma raka. Leczyli go w tym szpitalu, ale bezskutecznie. Przed chwilą powiedzieli mi, że choroba jest już tak zaawansowana, że syn wkrótce umrze. Zasugerowali, że bardziej humanitarnie i lepiej  dla niego będzie jak to się stanie w domu, a nie w szpitalu.   
– Niech pani przestanie płakać! Ja wiem jak pokonać raka. Pomogłem już wielu ludziom mającym podobny problem. Proszę wziąć moją wizytówkę i potem zadzwonić do mnie to wszystko dokładnie pani wyjaśnię. Po pewnym czasie kobieta zadzwoniła. Dr Ashkar pojechał do niej i zaprezentował swoją metodę. Choć pomysł Ashkara wydawał się trochę dziwny, to jednak kobieta intuicyjnie czuła, że  był nadzieją. Zresztą nie miała innej. Przecież była w najlepszym amerykańskim szpitalu „Memorial Hospital”. Zastosowała tę metodę.  W rezultacie syn całkowicie   wyzdrowiał. Gdy u chłopca nie było śladu raka, zawiozła go do tego samego szpitala z którego ją odesłano do domu. Spotkała się z lekarzem i powiedziała:
–  Niech pan spojrzy na mojego syna. Według pana powinien już nie żyć, a on jest całkowicie zdrowy.
– Rzeczywiście, jak to się stało?
 – Poznałam cudownego człowieka, który pokazał mi, jak mogę go wyleczyć.
– A co to za człowiek?
– Proszę, tu jest jego wizytówka. Niech pan się z nim skontaktuje i nauczy od niego, jak można wyleczyć raka.
Lekarz grzecznie podziękował i wziął wizytówkę.Kobieta dopiero potem zrozumiała, że to był jej błąd. Wkrótce w domu Georga Ashkara zamiast lekarza pojawili się agenci FBI. Aresztowali go pod zarzutem leczenia bez uprawnień.Wytoczono mu proces. Na świadków wezwano innych uleczonych.
– Był pan chory na raka? – zapytał świadka sędzia.
– Tak wysoki sądzie.
– Czy teraz jest pan zdrowy?
– Tak wysoki sądzie.
– Czy stosował pan metodę obecnego tu Georga Ashkara?
– Tak wysoki sądzie.
Drugi świadek udzielił dokładnie takich samych odpowiedzi. W rezultacie ława przysięgłych uznała, że Georg Ashkar ich wyleczył. Nie pomogły tłumaczenia, że z medycznego punktu widzenia chłopiec miał umrzeć, a żyje, że dr Ashkar nie diagnozował, nie dotykał pacjenta, ani że ziarno ciecierzycy, które zalecał nie jest lekarstwem.
Sąd niczym bezduszny robot potraktował dr. Ashkara paragrafami –  leczył bez uprawnień. George Ashkar jest doktorem fizyki, nie medycyny, więc skazano go na 5 lat więzienia w zawieszeniu i dodatkowo na  5 tysięcy dolarów grzywny.
Oto mamy sytuację, gdzie ktoś twierdzi, że znalazł oczekiwane przez ludzkość skuteczne w 100 proc. lekarstwo na raka, ma świadków i dowody w postaci mnóstwa listów dziękczynnych. Próbuje, nie oczekując żadnego wynagrodzenia, zainteresować świat medyczny swoim odkryciem. Dobija się do wielu instytutów i lekarzy niby walczących z rakiem. I co? System się wścieka, bo zagrożone jest jego status quo. Przecież w razie rozwiązania problemu raka ogigantyczne pieniądze na badania  nagle się skończą. Zamiast nagrody więc jest proces, który skazuje Ashkara niczym przestępcę. W tym czasie w samym tylko USA umiera z powodu raka aż 1500 osób dziennie.

Przypomnijmy sobie, że 2000 lat temu skuteczne leczenie Jezusa  również doprowadzało do wściekłości ówczesnych kapłanów.  Wtedy też nie ważne było wyleczenie tylko to, że leczył o złej porze, bo w szabat. Jak widać mechanizm działania systemu wtedy i dziś jest bardzo podobny. Przypomina się jeszcze  profesor Wilczur, albo z ostatnich miesięcy –  doktor Lenart ze szpitala w Kolbuszowej, który pijawkami uratował nogę pacjenta ale naraził się na ostre szykany dyrekcji szpitala.

George nie poddał się. Dobrze wiedział, że jego metoda jest w 100 proc. skuteczna. Nazwał ją metodą NIA (Neutral Infection Absorption Method). Według jego danych do  dzisiaj wyzdrowiało  około 1000 osób stosujących tę metodę. W samej Kaliforni uratował 400 ludzi. Dr Ashkar  przyznaje, że 8 z tych czterystu zmarło, ale były to wyłącznie osoby bardzo zamożne, które stać było na najdroższe amerykańskie szpitale i tam kontynuowały leczenie. Wszyscy biedniejsi, których nie było stać na nowoczesną terapię, przeżyli. Oprócz raka metoda NIA uzdrowiła również przypadki reumatyzmu, artretyzmu, astmy, choroby układu immunologicznego a także AIDS. Skoro dr. Ashkarowi zabroniono polecać tej metody, wymyślił inny sposób, by pokazać światu jej skuteczność. To niesamowite, ale sam zapragnął dostać raka, by móc publicznie pokazać, że metoda jest dobra. Wyobraźcie sobie państwo kogoś, kto bardzo chce dostać raka!
I stało się tak, jak chciał. 6 lat temu, w wieku 72 lat, dr George Ashkar znalazł się w szpitalu z powodu dziwnych bóli z lewej strony ciała.W ciągu tygodnia schudł 25 kg.  Lekarze otworzyli mu brzuch i zdiagnozowali ciężki przypadek raka trzustki. Diagnozę przekazali jego żonie. Powiedzieli, żeby szykowała się do pogrzebu.
– George oni powiedzieli, że masz raka trzustki i wkrótce umrzesz! A my przecież nie mamy pieniędzy na pogrzeb! – powiedziała jego żona.
– Skoro nie mamy pieniędzy, to nie będzie pogrzebu ...bo nie umrę. Po czym, ku zdziwieniu lekarzy na własną  prośbę wypisał się ze szpitala i zastosował swoją metodę. Po 2 miesiącach wyzdrowiał i żyje do dziś. Nie widząc żadnego zainteresowania medyków sam napisał o tym książkę. Niestety, nie wolno mu jej było wydać w USA, więc potajemnie wydrukował w  Armenii i przeszmuglował do USA.

Spotkanie z Georgem
Byłbym bardzo  zdziwiony gdyby ktoś mi powiedział,  że 78–letni George przyjedzie do Polski. Jeszcze bardziej  zdziwiłbym się, gdyby ktoś zapowiedział, że  podczas jego pobytu w naszym kraju spotkam go przypadkowo. A jednak! 6 maja wpadliśmy na siebie  hotelu  Jelenia Struga SPA Resort w Kowarach, gdzie George był zaproszony na wyklady o swojej metodzie, a ja  zajrzałem na chwilę podczas urlopu w Karkonoszach. Miałem zaszczyt poznać osobiście  tego niezwykle ciepłego i sympatycznego staruszka. Spędziłem z nim kilka godzin. Pomijając dowody i wiedzę, gdzieś w duszy  poczułem, że facet ma dużo racji, że trzeba o tym napisać.  Z radością przyjął moją propozycję wydania jego książki w Polsce.
Zresztą podczas jego pobytu w naszym kraju wszędzie budził zainteresowanie.   

Oto jego metoda:
Kiedy George miał 5 lat z powodu raka zmarł jego wujek. Właśnie wtedy przysiągł sobie, że kiedyś odkryje lekarstwo na raka. Odkrycia dokonał stosunkowo szybko, bo już w wieku 12 lat. Wtedy jego domowym obowiązkiem było przygotowywanie jogurtu dla całej rodziny. Tego dnia grał akurat w piłkę, gdy mama jak zwykle zawołała go do zrobienia jogurtu. Proces polegał na zagotowaniu mleka, ostudzeniu go i dodaniu odpowiedniej porcji zaczynu. Chcąc jak najszybciej wrócić do gry zwiększył płomień pod garnkiem. Udało mu się przyśpieszyć gotowanie ale mleko przypaliło się. Pomimo tego, dokończył produkcję. Następnego dnia zaczerpnął łyżeczkę z wierzchu i ze zdziwieniem zauważył, że jogurt nie wykazuje żadnych oznak przypalonego mleka. Jednak gdy pobrał próbkę z  dna garnka, gdzie ciecz była bardziej wodnista, wyraźnie poczuł spaleniznę. Zjawisko wykorzystał gdy jego matka zachorowała na reumatyzm. Jeździła do najlepszych lekarzy, ale nikt nie potrafił jej pomóc. – Coś złego jest we krwi, a my nie wiemy jak się tego pozbyć – twierdzili lekarze i radzili przebywać w suchym i ciepłym klimacie.
George opowiedział mamie o swoim doświadczeniu z jogurtem i zasugerował, że z krwią może być podobnie – trucizny mogą się zbierać w bardziej wodnistym składniku krwi, choćby takiej wodzie, jaka powstaje w bąblu po oparzeniu. Mama uśmiechnęła się i natychmiast  tlącym się  papierosem przypaliła sobie nogę. Potem z powstałego bąbla upuściła płyn. Poczuła się lepiej, więc powtórzyła eksperyment. Ponieważ szpetnych przypaleń zaczęło przybywać, George wymyślił sposób, aby nie robić codziennie nowej rany, tylko wysączać ciecz ze starej. Po kilku próbach doszedł do wniosku, że najlepiej do tego nadaje się ziarno ciecierzycy. W żywej ranie umieszczał ziarno cieciorki  i bandażował nogę. Po 12 godzinach, kiedy ziarno nasiąknęło, wymieniał je na nowe. Po pewnym czasie stosowania tej metody mama odzyskała zdrowie i co ważne, do  końca życia nigdy więcej  nie odczuwała  problemów z reumatyzmem.
Po latach badań i studiów George udoskonalił swoją metodę. Wybiera miejsce na nodze powyżej łydki ale poniżej kolana, tak by nie było na żyle ani na kości.Goli to miejsce z włosów i odkaża. Do wywołania sztucznego bąbla nie stosuje już rozżarzonego papierosa – ale zmiażdżony czosnek, który przykłada w małym pierścieniu.  Po 6 godzinach od kontaktu z czosnkiem pojawia się bąbel na skórze. Następnie George odkaża powierzchnię wokół bąbla i wycina z ze środka   martwą już skórę. Potem na gołej ranie umieszcza jedno zwykłe ziarno ciecierzycy. Takie jakie można kupić w sklepie. Ranę przykrywa chusteczką higieniczną z otworkiem, na który przykłada liść kapusty. Kapusta ma za zadanie utrzymać wilgoć aby rana nie wysychała. Całość opasa bandażem elastycznym i zostawia  na 12 godzin po czym wymienia ziarno z opatrunkiem oraz liściem kapusty na nowe. Ziarno cieciorki chłonie płyny sączące się z rany. Po 2 miesiącach  takich zabiegów krew oczyszcza się. Potem dopiero zaczyna oczyszczać się reszta organizmu. Specyficzne toksyny, które George nazywa kancerogenami mogą gromadzić się w różnych tkankach.
– Teraz organizm znajduję „otwartą furtkę” i korzysta z okazji by się ich pozbyć gdyż rozpoznaje je jako obce i niebezpieczne. Pełne oczyszczenie organizmu i tym samym wyleczenie z przyczyny raka następuje po 6 miesiącach. Czasami jednak wymaga to nawet 12 a nawet 18 miesięcy, o ile pacjent otrzymywał chemoterapię.Wskaźnikiem końca jest wyciek czystej wody przez około 3 tygodni oraz dobre samopoczucie – twierdzi dr Ashkar.
Dokładny opis i teorię tej metody pokazał  na filmie, który można jeszcze zobaczyć w internecie (nie wiadomo jak długo) narzucając w Google hasło „metoda NIA”.
Jeden ze znajomych lekarzy po zapoznaniu się z metodą NIA stwierdził delikatnie, że wiedza medyczna jest inna. Drugi lekarz  postanowił po prostu ją sprawdzić i prowadzi w ten sposób 4 pacjentów.
Cóż, wiedza i mądrość to są dwie różne sprawy. Wiedza pochodzi jedynie z materii, a mądrość od Boga.
Wiedza analizuje i dzieli na kawałeczki, a mądrość łączy wszystko w całość.

Arkadiusz Woźniak

 

W dniach 01.05. – 03.05.2009 r. odbyły się w Polanicy-Zdroju warsztaty Akademii Długowieczności zorganizowane przez lek. med. Jana Pokrywkę. Jednym z wykładowców był dr George Elias Ashkar. Przedstawił bardzo ciekawą i nowatorską metodę zwalczania wielu nowotworów (i innych chorób). Poniższa relacja jest więc w pewnym sensie zapisem słów prelegenta.

rak_prosta_metoda

wykladowcy

Pasją dr George’a Eliasa Ashkara, fizyka mieszkającego w USA (z pochodzenia Armeńczyka) jest przekazywanie własnych doświadczeń dotyczących stosowanej przez niego metody uzdrowienia z tej strasznej choroby.

Dr G. Ashkar – zgodnie z jego oświadczeniem – zachorował w 2003 r. na raka trzustki. Operacja, jakiej poddał się, trwała 5,5 godziny. Lekarz, który go operował – miał 35-letnie doświadczenie w leczeniu trzustki. Zgodnie z medycznymi statystykami 45-75% pacjentów umiera bezpośrednio po operacji trzustki. Ci, którzy przeżywają – poddawani są chemio- lub radioterapii. Ostatecznie tylko ok. 3% pacjentów wraca pomyślnie do zdrowia. Dodatkowym problemem jest rozprzestrzenianie się (przerzuty) komórek rakowych. U dr Ashkara problem ten również wystąpił, bowiem nowotwór zaczął rozprzestrzeniać się na pęcherzyk żółciowy, jelito, żołądek. W efekcie i te części ciała poddano operacji.

Lekarz prowadzący nie dawał żadnych szans pacjentowi. Ocenił, że zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Jak George E. Ashkar oświadczył żartobliwie podczas prelekcji w Polanicy – że po rozmowie z żoną na temat wysokich kosztów ewentualnego własnego pogrzebu doszedł do wniosku: „Nie opłaca mi się absolutnie umierać! J .” Trzeba więc coś z chorobą zrobić.

Już znacznie wcześniej interesował się wszelkimi informacjami na temat nowotworów. Nie posiadał wykształcenia i doświadczenia medycznego. Szybko pojął, że każda choroba zaczyna się od choroby komórki, kiedy ta stanie się obiektem ataku wirusa, bakterii itp. agresorów. Wniosek był więc prosty: w celu wyeliminowania choroby należy pozbyć się z organizmu czynników, które ją wywołują. Usuwanie chorych komórek jawi się w takim razie jako działanie na skutek, a nie na przyczynę. Eliminacja komórek chorych likwiduje więc jedynie symptomy choroby. Pozornie nic odkrywczego, ale… Ale tak praktycznie działa dzisiejsza cała oficjalna medycyna – koncentruje się na usuwaniu skutków, a nie przyczyn chorób.

W jaki więc sposób powstaje nowotwór?

Nowotwory doskonale rozwijają się w środowisku kwaśnym oraz źle zaopatrywanym w tlen (utlenionym). Podstawową przyczyną powstawania nowotworów są zawsze kancerogeny – chemiczne toksyczne substancje (w tym również leki) lub destrukcyjne struktury obecne w pożywieniu, wodzie, powietrzu.

Czynnikiem wywołującym raka jest więc kancerogen, zaś ofiarą – zaatakowana komórka. Kancerogeny w przypadku nagromadzenia do ilości krytycznej, są w stanie utworzyć aktywne centrum w komórce, do której wtedy może przyłączyć się chemicznie "promotor" (uszkodzona część innej komórki) tworząc komórkę nowotworową. Promotory produkowane są w organizmie w czasie stresu i pewnych sytuacji emocjonalnych i traumatycznych (złość, szok, beznadziejność, itp) Kancerogenjest kluczem otwierającym promotorowi możliwość połączenia się ze zdrową komórką i utworzenie komórki rakowej. Nie ma to nic wspólnego z DNA oraz czynnikami genetycznymi. One mogą stanowić jedynie zagrożenie potencjalne.

nowotwor

Czy wycięcie, wypalenie czy też zatrucie  chorych części, czyli pozbycie się zmienionych komórek organizmu ma sens? Czy to nowotwór zabija – w dosłownym tego słowa znaczeniu? Przecież nowotwór – to jedynie chore komórki tego samego organizmu. Gdyby rozwiązaniem było pozbycie się komórek zrakowaciałych, to po ich usunięciu organizm powinien samoczynnie i w krótkim czasie powrócić do zdrowia.

Tymczasem jak jest faktycznie? Przecież nawet po usunięciu guza kancerogeny pozostają w organizmie, promotory również sa obecne i kółko zamyka się. Straż gasi ciągle pożary wzniecane przez piromanów. Oczywiście – pożar należy ugasić, ale należy też schwytać podpalaczy i zrobić z nimi porządek.

Przyczyną problemów zdrowotnych nie jest więc obecność komórek chorych, lecz ich ciągle zwiększająca się ilość i jednocześnie  zmniejszająca się ilość komórek zdrowych, które nie są w stanie zapewnić całemu ustrojowi doskonałej współpracy – „zmniejszające się moce przerobowe nie nadążają za zwiększającym się popytem”. Bo przecież organizm w chorobie wymaga szczególnego zasilania –np. najlepszymi składnikami pokarmowymi o najwyższej wartości. Czy ciągle zmniejszająca się  ilość komórek zdrowych jeszcze obecnych w chorym żołądku, jelicie czy innym organie jest w stanie zapewnić pozostałym narządom organizmu właściwe zaopatrzenie, właściwy poziom energii? Dlatego słyszy się niejednokrotnie, że np. przeszczep szpiku (przy białaczce) przyjął się, wszystko pozornie jest OK, ale w wyniku osłabienia układu immunologicznego na skutek zastosowania typowych metod leczniczych organizm był już na tyle osłabiony, że pacjent zmarł.

Na czym więc ma polegać – wg dr G.E.Ashkara – zapobieganie chorobom nowotworowym oraz leczenie organizmu w przypadku ich wystąpienia?

Dr Askar zaproponował – przetestowaną na sobie i wielu innych metodę nazwaną przez siebie NIA – Neutral Infection Absorption – metodę Wchłaniania Neutralnej Infekcji. Opiera się ona przede wszystkim na oczyszczeniu krwi z krążących w niej (czyli obecnych w całym organizmie) kancerogenów. Jak jednak to zrobić? Nie da się oczyścić instalacji centralnego ogrzewania bez jej otwarcia i pozwolenia, aby szlam z niej wypłynął.

Metoda NIA:

Należy więc:


1. otworzyć system limfatyczny, aby stworzyć w ten sposób otwarte ujście (chińskie porzekadło powiada, że jak już tygrys dostał się do mieszkania, należy otworzyć okno…)

2. oczyścić system limfatyczny, ponieważ to właśnie on zbiera z organizmu wszelkie „śmieci” i usunąć je,

3. zdać się na mądrość, inteligencję  organizmu – on wie, co ma robić; tak samo, jak nie musimy ingerować we wzrost naszych włosów na głowie, proces oddychania, krążenia krwi, przyswajania pokarmów, wydalania i wszelkich procesów; organizm sam więc usunie to, co jest zbędne – dajmy mu jednak szansę.

Metoda NIA dr Ashkara – „step by step” – krok po kroku:

1. wybrać na ciele odpowiednie miejsce na zrobienie małej ranki – np. na wewnętrznej stronie łydki, nieco powyżej najgrubszej jej części,  daleko od kości,

2. wygolić włosy na tej części (kilkanaście  centymetrów kwadratowych),

3. zdezynfekować wybrane miejsce (np. alkoholem),

4. przymocować do wybranego miejsca przylepcem (opatrunkiem) obrączkę czy jakikolwiek pierścień okalający tworzący zamknięty obszar,

5. wypełnić środek pierścienia zmiażdżonym czosnkiem (jeden ząbek wystarczy) w taki sposób, aby czosnek stykał się ze skórą i zakleić całość szeroką plastikową tasmą samoprzylepną lub nakryć folią plastikową tak aby utrzymać czosnek w wilgoci przez kilka godzin,

6. pozostawić tak przygotowany rodzaj kataplazmu na przeciąg kilku-kilkunastu godzin (na noc) i pozwolić, aby powstał bąbel w wyniku silnego podrażnienia skóry czosnkiem,

7. zdezynfekować bąbel i jego okolice alkoholem,

8. przeciąć bąbel i usunąć martwy naskórek – ukaże się otwarte „ujście” limfy na zewnątrz,

9. na to miejsce połozyć suche nasiono ciecierzycy (cieciorki) – jako naturalny absorbent (nie ma potrzeby jej dezynfekować) wchłaniający ciągle wypływającą limfę, krew i ropę zawierające wszelkie zanieczyszczenia,

10. przykryć to wszystko "kanapką" z kapusty tak aby okienko z widoczną kapusta dokładnie przykrywało cieciorkę - zachowamy w ten sposób wilgotność rany,

11. ziarno cieciorki wymienić po 24 godzinach przez dwa dni a potem co 12 godzin dezynfekując miejsce wokół ranki za każdym razem 75% alkoholem. Nie dezynfekować ani nie czyścić rany wewnątrz!!!!!!!!

Metoda NIA – to znana medycynie ograniczona, przewlekła infekcja bakteryjna. Jej celem jest wytworzenie tzw. zredukowanego środowiska, w którym żadna choroba, w tym i nowotwory, nie mają prawa rozwijać się.

UWAGI DODATKOWE:

1. wszystko  z ciała wychodzi, a nie wchodzi,

2. ziarno zawsze trzyma ranę otwartą,

3. ziarno wchłania wszelkie płyny wypływające powoli z ranki,

4. cieciorka wchłania w siebie wszelkie kancerogenne zanieczyszczenia,

5. nie ma sensu robić więcej ranek, niż jedną, chyba, że choroba jest bardzo zaawansowana – wówczas można wykonywać zabiegi jednocześnie na obu nogach,

6. opatrunki nie przeszkadzają w utrzymaniu naturalnej higieny ciała (kąpiele),

7. można używać opatrunków utrzymujących naturalną wilgotność ranki,

8. zwyczajna kuracja oczyszczająca krew trwa zwykle do 2 miesięcy, kuracja oczyszczająca cały organizm ok 6 miesięcy a przy chorobie – od 6 wzwyż (często 12÷18 miesięcy).

Według opinii lekarzy wykładających na warsztatach - "metoda NIA dr G.E.Ashkara może być cennym dodatkiem do typowych metod leczenia akademickiego. Niemniej jednak należy przede wszystkim zaufać medycynie tradycyjnej i w przypadkach guzów wyciąć je najpierw, aby zmniejszyć obszar toksyn produkowanych przez nowotwór zatruwających organizm"

Polanica Zdrój warsztaty Akejanusz_dabrowskimAutor artykułu

usz D

Październik 2009

 Nowotwór w klatce żelaznej logiki Doktora Ashkara.

Na polu walki z rakiem szykuje się nowa rewolucja! Znowu? Chciałoby się rzec. Przecież jest obecnie taki wybór środków, tyle konwencjonalnych i alternatywnych metod, tyle starych i nowych teorii. Każda z nich daje mniejszą lub większą nadzieję, każda pomaga w większym lub mniejszym stopniu, ale ilość zachorowań ma zdecydowanie tendencję wzrostową. Ilość wyzdrowień jest również coraz większa, ale to przecież tylko statystyka. Ludzie ciągle opuszczają nasz piękny świat, chociaż wcale nie mają na to ochoty, a przyczyną jest wyrok wypisany przez lekarza w rubryce diagnoza: rak.

W połowie maja, na zaproszenie Pana Alexa Polańskiego, przyjechał do Polski dr George Ashkar. Przywiózł ze sobą największą jaką do tej pory spotkałam dawkę nadziei. Logiczną teorię i doświadczenie wskazujące na prawie stuprocentową ilość wyzdrowień! Brzmi tak fascynująco jak nieprawdopodobnie! Ale może to jest właśnie ten moment, właśnie ta metoda, właśnie to na co czekaliśmy?

Dr George Ashkar jest fizykiem, spojrzał więc na problem raka z punktu widzenia fizyka a nie lekarza. Według niego „rak” to przerażające słowo, którym można śmiertelnie ludzi wystraszyć, jest tak naprawdę tylko papierową łódką, którą bawią się dzieci, zamienioną w Tytanika! Doktora Ashkara słowo rak nie przeraża, jest tylko sygnałem do odpowiedniego oczyszczenia organizmu z chemicznych zanieczyszczeń – przyczyny, która go powoduje. Można to zrobić stosunkowo prostą, może jak na współczesne czasy trochę kontrowersyjną metodą, z która dr Ashkar zapoznałwał uczestników swoich wykładów podczas wizyty w Polsce i o której będzie można przeczytać w ukazującej się pod koniec sierpnia książce „Lekarstwo na raka”. Ostatni wykład w Instytucie Vega Medica w Warszawie, w którym uczestniczyłam, zgromadził grono nie tylko mi podobnych, szukających sposobu na raka ludzi ale i grono zainteresowanych tą metodą lekarzy i trwał kilka godzin!

Dr George Ashkar jest Ormianinem, urodził się jednak w Libanie. Jego dziadek, uciekając przed represjami ze strony Turków wyemigrował do Syrii. Tam jednak też nie było bezpiecznie, przeprowadził się więc z żoną do Libanu. Ostatecznie, w roku 1947 gdy George miał 16 lat, rodzina wróciła do Armenii będącej wtedy jedną z republik Związku Radzieckiego. Naukę w szkole średniej rozpoczął w Libanie, a skończył w Erewaniu. Następne kroki w naukowej karierze to wydział fizyki na Uniwersytecie w Erewaniu, potem doktorat na słynnym Uniwersytecie Moskiewskim im. Łomonosowa. Jako fizyk nuklearny i specjalista w zakresie promieniowania kosmicznego podjął pracę w ośrodkach naukowych pracujących na rzecz wojska. Niestety fakt, że urodził się w Libanie ograniczył w zasadniczy sposób jego karierę zawodową. Ostatecznie po 6 latach próśb otrzymał pozwolenie na wyjazd z ZSRR i przez Liban dotarł do Stanów Zjednoczonych. Bardzo łatwo uzyskał obywatelstwo amerykańskie, niestety kariery naukowej już nie kontynuował. Założył firmę elektromonterską i zajął się rozwijaniem i wdrażaniem swojej metody pomocnej przy leczeniu raka. W 1985 był aresztowany i uznany winnym leczenia nowotworów. Parodia wyroku , bardzo sprytnie wkomponowanego w amerykańskie przepisy prawne, uświadomiła mu to, co od dłuższego czasu podejrzewał – raka nie wolno leczyć!

Obecnie podróżuje wskazując ludziom drogę do dłuższego i zdrowszego życia bez wyroku skazującego na śmierć za posiadanie złośliwych komórek. Wielbiciele jego metody ślą mu dziękczynne emaile za uratowanie życia – jest ich coraz więcej!

Aby dokładniej przeanalizować teorię dr Ashkara przytoczmy w sposób jak najbardziej uproszczony istotę chorób bakteryjnych i wirusowych. Kiedy bakteria lub wirus dostanie się do ciała ludzkiego zaczyna niszczyć jego komórki. W zależności od typu bakterii niszczy ona określone rodzaje komórek. Rodzaj bakterii określa nam rodzaj choroby a rodzaj zniszczonych komórek daje określone symptomy. Logicznym się więc wydaje, że jeżeli zlikwidujemy bakterie, które są bezpośrednią przyczyną choroby to nastąpi wyzdrowienie.

Zlikwidowanie samych zainfekowanych i zniszczonych komórek nic nam nie da, gdyż bakterie nadal są w organizmie i z nie mniejszą żarliwością będą szły do ataku na następne zdrowe komórki. Proces chorobowy będzie się więc powtarzał do momentu likwidacji jego przyczyny, czyli bakterii.

Z rakiem jest inaczej. Nie jest to choroba bakteryjna, jest to problem zdrowotny, którego przyczyną są związki chemiczne. Z tego punktu widzenia rak nie jest problemem medycznym jest problemem, którego rozwiązaniem może zająć się fizyka i chemia.

Aby zdrowa komórka przekształciła się w komórkę rakową potrzebny jest Promotor i Kancerogen. Dopiero w momencie kiedy Promotor i zdrowa komórka połączą się chemicznie mamy do czynienia z komórka rakową. Promotor i zdrowa komórka nigdy same z siebie się nie łączą. Do tego potrzebny jest z kolei kancerogen, który inicjuje ten proces chemicznego połączenia. Jest to najprostszy i jedyny model powstawania raka, schematycznie ujęty poniżej:

Tak jak oczywistym jest, że żeby usunąć chorobę bakteryjną należy pozbyć się bakterii, tak w przypadku raka logiczne jest, że należy pozbyć sie kancerogenów. Usuwanie więc z organizmu zrakowaciałych komórek, stosowane obecnie jako jedyna metoda leczenia nowotworu nie może być do końca skuteczne, gdyż pozostające nadal w organizmie kancerogeny mogą bezkarnie uprawiać swój proceder. Rezultatem są tzw. przerzuty, które są wynikiem nowego procesu nowotworowego. W tak ujętej teorii powstawania raka mamy do czynienia z dwoma winowajcami, którzy samodzielnie nic nie zdziałają. Promotory powstają w sposób naturalny w naszym ciele. Są to produkty rozpadu zdrowych komórek, który to proces następuje z jednej strony samoistnie, a z drugiej ma na niego ogromny wpływ wszystko, co wiąże się z przeżywanymi negatywnymi emocjami. Tak więc stres, trauma czy lęki doprowadzając do rozpadu komórek zwiększają ilość promotorów. Od dawna znane są przypadki szybko postępującego nowotworu w 2-3 miesiące po ciężkich przeżyciach. Teoria dr Ashkara w znakomity sposób tłumaczy mechanizm tego zjawiska. Kancerogeny to wszystkie związki chemiczne, które dostarczamy do organizmu głównie z pożywieniem. Są to wszelkiego rodzaju konserwanty, sztuczne barwniki, nawozy sztuczne, pestycydy i wszystkie inne, których zawartości w pożywieniu nie zawsze jesteśmy nawet świadomi. Zaistnienie całego procesu powstawania komórek rakowych uzależniona jest od poziomu zarówno promotorów jak i kancerogenów. Na ilość promotorów mamy ograniczony wpływ. Możemy co najwyżej unikać sytuacji stresowych, nauczyć się relaksacji i świadomie kierować swoim życiem emocjonalnym. Możemy też dbać o swój system immunologiczny i nie dopuszczać do rozwoju chorób bakteryjnych, których efektem jest niszczenie zdrowych komórek.

Poziom kancerogenów możemy ograniczyć poprzez tzw. zdrowe odżywianie, ale co zrobić gdy mamy ich już tak dużo, że procesy nowotworowe już się rozpoczęły? Jak się ich pozbyć tak, żeby proces rakowy stanowczo zatrzymać? Czy można obniżyć poziom kancerogenów, tak by nigdy nie był wystarczająco wysoki by zainicjować reakcje komórek z promotorami?

Dr Ashkar opracował metodę, która jak wynika z jego badań w stopniu niewyobrażalnie wysokim likwiduje kancerogeny i w rezultacie doprowadza do całkowitego wyeliminowania procesu rakowego z organizmu. Swoja metodę dr Ashkar nazwał metodą NIA ( Neutral Infection Absorption – absorpcja neutralnej infekcji). Metoda jest jak najbardziej naturalna i opiera się na właściwościach samoobronnych organizmu. Następuje otwarcie, zamkniętego normalnie układu limfatycznego i przy wykorzystaniu właściwości absorpcyjnych ciecierzycy fizyczne usunięcie kancerogenów z organizmu. Metoda niezwykle prosta i kosztująca zaledwie kilkanaście groszy dziennie. W Polsce jest jeszcze czymś nowym, niektórych fascynuje innych zastanawia, a niektórzy wzruszają tylko lekceważąco ramionami. Kilka osób już rozpoczęło stosowanie jej na sobie. Jakie będą rezultaty okaże się za jakiś czas.

Wszystkie szczegóły i wskazówki do zastosowania metody NIA doktora Ashkara będą podane we wspomnianej książce „Lekarstwo na raka” dostępnej już niedługo w księgarni wysyłkowej Czwartego Wymiaru.

W oparciu o unijne przepisy w sprawie rehabilitacji onkologicznej, dopuszczające wszelkie naturalne metody, powstało Centrum Edukacji i Inicjacji Metody Ashkara przy Instytucie Odnowy Człowieka w Jelenia Struga SPA Resort w Kowarach.

Jako, że sama rozpoczęłam kurację metodą NIA, bezpośrednich relacji z jej przebiegu proszę szukać w miesięczniku Natura i Ty)

Aleksandra Kacprzak

oryginalna p[ublikacja poniżej

ŻYCIE KALISZA 16 września 2009

 

Czwarty Wymiar

Potencjał naszej świadomości rAshkar
 |  Środa, 28 października 2009
Wydanie internetowe: www.4wymiar.pl

Mam wrażenie, że gdy Janusz Zagórski startował z „Harmonią Kosmosu”, nie wiedział, jak wiele będzie problemów ani jak wielkie będzie to przedsięwzięcie. Tak samo było z nami – mówi Bill Ryan, współtwórca Projektu Camelot, jeden z najbardziej oczekiwanych uczestników tegorocznego, szóstego już Zlotu Ludzi Nowej Ery w masywie magicznej góry Ślęży. 

Projekt Camelot to wywiady z ludźmi z rządowych i wojskowych agencji, którzy opowiadają o sprawach rzadko przenikających do opinii publicznej. Bill Ryan przeprowadza je wspólnie ze swoją partnerką, Kerry Cassidy, byłą producentką filmową z Hollywood. 

Nie łykajmy wszystkiego 

– Na początku dla nas samych było zaskoczeniem, że ci różni ważni ludzie chcą z nami rozmawiać (choć często nieformalnie, pod przybranym nazwiskiem) i opowiadają o pilnie skrywanych tajemnicach życia na Ziemi, wydarzeniach, planach – mówi Bill Ryan. – Dziś oceniamy, że około połowa tych, którzy pracują dla różnego rodzaju potężnych agencji i służb, biorą udział w tajnych projektach, to naprawdę dobrzy ludzie. W młodości wierzyli oni, że pomagają światu i rasie ludzkiej, a gdy odkryli prawdę, pozostali na stanowiskach, bo wciąż mieli przekonanie, że będą w stanie coś zmienić. 

Po przeprowadzaniu pierwszych wywiadów Bill Ryan i Kerry Cassidy założyli stronę internetową i zaczęli je na niej umieszczać. 

– Jak mówili Indianie: Nikt nie jest właścicielem drzew i nieba, tak my uważamy, że nikt nie jest właścicielem wiedzy na temat rasy ludzkiej. Dlatego udostępniamy nasze wywiady za darmo, próbujemy być alternatywnym źródłem informacji. Chcę przy tym podkreślić, że nie jesteśmy jedynymi, którzy to robią. Dołączyliśmy tylko do innych, którzy idą obraną przez siebie drogą do nowego świata. Chodzi o to, by nie być konsumentem podawanych nam informacji – tak jak jesteśmy konsumentami jedzenia z hipermarketów – lecz by zastanawiać się nad własną rolą w świecie, nad tym, że mamy dużo więcej władzy, niż nam się wydaje. 

Kocham kochać 

Jak przekonywał Bill Ryan, największymi tajemnicami nie są odwiedziny z kosmosu czy plany dotyczące ludzkości. Najpilniej skrywany sekret to faktyczny potencjał naszej świadomości. Dlatego każdy z nas może mieć swój własny projekt – pracę nad swoją świadomością i duchowością. Zlot zgromadził ludzi – bardziej lub mniej znanych, ale otwartych na nowe – którzy te własne projekty realizują i dzielą się swymi doświadczeniami z innymi. 

– Fakty można zmieniać – twierdzi Ewa May, która przyleciała na zlot z Australii. – Gdy pracuje się z boskim światłem, życie jest zupełnie inne, piękne, pełne niespodzianek, można powiedzieć, że płyniemy na jego radosnej fali. Jeśli wejdziemy w takie światło, przyciągamy życzliwych ludzi, wybieramy dobre i proste drogi. A to, co przychodzi z boskiego planu, nigdy się nie rozpada. Po wielokroć powtarzane przez Ewę May zdanie, także podczas późniejszej nocnej medytacji, to: Kocham kochać, kocham miłość. 

– Bo ono się sprawdza – przekonuje. – Najważniejsza jest komunikacja serca, poprzez czakrę Chrystusową. W ten sposób można komunikować się z drugim człowiekiem nawet wtedy, gdy mamy bardzo duży problem. 

A jak się przenieść do wyższego wymiaru? – Wzlatywać, wzlatywać – mówi z uśmiechem Ewa May. – A wzlatywać można wtedy, gdy jest w nas radość i miłość. 

O tym samym – choć w kontekście pewnej techniki – mówił młody człowiek, który porzucił dotychczasowy sposób życia i chcąc zachować pewną anonimowość, występuje jako Merhlin, założyciel Merhlin Laboratory. – Przeniesienie centrum uwagi z głowy w okolice mostka, przenosi nas na wyższy poziom świadomości – przekonuje, proponując proste ćwiczenie. – Jeśli zamkniemy na chwilę oczy i przyłożymy rękę do mostka, zobaczymy światełko. Gest ten, wielokrotnie powtarzany, podnosi naszą świadomość. Dzięki tej prostej metodzie możemy przenieść się do świata duchowości, wejść w centrum siebie, poczuć się światłem. 

– Jeśli nie ma pokoju w twoim sercu, nie będzie go i na świecie. 

Iskierka Boga 

Bardzo osobistym przeżyciem doświadczenia Boga w sobie podzieliła się z uczestnikami Zlotu Sylwia Chrzanowska, młoda podróżniczka, która wybrała się na wyprawę dookoła świata i siedem miesięcy spędziła w Peru. Tam, w pierwotnej peruwiańskiej dżungli, wzięła udział w ceremonii picia ayahuaski, która – jak podkreśla – nie jest narkotykiem. 

– Szaman powiedział nam: Ayahuasca ma świadomość. Ja po tym doświadczeniu mogę stwierdzić, że ayahuasca otwiera świadomość, pozwala dotrzeć do odpowiedzi na dręczące nas pytania, które to odpowiedzi są już w nas. (Pisał o tym w numerze 7/2009 „Czwartego Wymiaru” dr E. Fajdysz – przyp. red.). 

Napój sporządzony z winorośli zwanej ayahuasca smakował – jak mówi Sylwia Chrzanowska – ohydnie. A potem… Poczułam się połączona z naszym pierwotnym DNA, jakby ayahuasca mnie próbowała – opowiada dziewczyna. – Ponieważ nie mam w życiu jakichś wielkich problemów, moim pytaniem było: Kim jest Bóg i jak nas widzi swoimi oczyma? 

I cóż się okazało? 

– Ukazał mi się chłopczyk w wieku 5-6 lat, który zaczął opowiadać o stworzeniu świata. Mówił: Na początku zdałem sobie sprawę, że jestem. Potem zacząłem odczuwać miłość. Była wokół, nade mną, pode mną – miłość, iskierka. Dodawałem wszystko z siebie do tej iskierki, ale to jeszcze nie byłem ja. Czułem frustrację, smutek – i też je dodałem. Ale to wciąż jeszcze nie byłem ja. Bezradnie westchnąłem, uuuffff… i dodałem do iskierki i to westchnienie, oddech… I Bóg stworzył siebie. A ja czułam, jak wypełnia każdą moją komórkę. Nagle ja byłam Bogiem, Matką, Ojcem. A On mi mówił: Ja i ty jesteśmy jedno. Możesz wyznawać miłość na różne sposoby. Cokolwiek robisz, poprzez swoją wiarę razem kreujemy rzeczywistość. Rozmawiałam z Bogiem przez pięć godzin. 

Co pozostało z tej rozmowy w codziennym życiu? 

– Wiem, że Bóg to jest On i Ona, że jestem kreatorem i że wszystko robimy razem. Od czasu podróży postanowiłam, że będę mieć więcej czasu na ważne dla mnie sprawy, będę pracować mniej, a zarabiać więcej. I tak się dzieje. Bo tak chcę. 

Dzieci wiedzą więcej 

Niezawodnym sygnałem, że świat wkracza na nową drogę, są nasze dzieci. – Jest coraz więcej dzieci z niesamowitą percepcją, które pamiętają swoje poprzednie wcielenia, podpowiadają rodzicom, co mają robić – mówi Bill Ryan. – Rodzice i nauczyciele się ich obawiają, może nie tyle ich, ale tego, co dzieci te reprezentują. Opowiadają one dziwne historie, zadają pytania, na które dorośli nie mają odpowiedzi. Dlatego jeżeli jesteście rodzicem takiego dziecka, dziecka, które ma niewidzialnego przyjaciela, nie mówcie mu, że jest głuptasem. To, co wasze dziecko opowiada, może być prawdziwe – uczula Bill Ryan. 

– W Indiach każde dziecko potrafi wskazać przedmioty, które należały do niego w poprzednich wcieleniach i nikt się temu nie dziwi – zwraca uwagę Danuta Sharma, która spędziła w tym kraju ponad dwadzieścia lat. – Nie dziwią tu także inne rzeczy, które w krajach Zachodu uważane są za bajki. Choćby to, że są w Indiach jogini, którzy żyją w górach po pięćset lat. 

Pani Danuta pięknie opowiada o kraju, na który – według jej słów – nie należy spoglądać materialnymi oczyma. 

– Prawdziwe Indie tkwią w sercach ludzi – podkreśla. – Zresztą w dawnych Indiach nie było dostępu do wiedzy materialnej bez wiedzy duchowej. Dlatego, że sama wiedza materialna, bez wsparcia ducha, może być użyta przeciwko człowiekowi. To wspomniani jogini, wespół z innymi świętymi osobami na całym świecie, utrzymują Ziemię w całości. I to też nikogo nie dziwi. Podobnie jak wiedza i przepowiednie dotyczące historii Ziemi, spisane na liściach palmowych. Do tej pory wszystko się sprawdzało. Planuję pojechać w najbliższym czasie do jednej z dwunastu takich Bibliotek Liści Palmowych na południu Indii i zapytać o historię Polski. 

Wyrzucić raka 

Mając wsparcie wiedzy duchowej, dźwięków tybetańskich gongów i wspólnych medytacji, uczestnicy imprezy otrzymali również sporą dawkę wiedzy materialnej, choć także alternatywnej. Wielkie zainteresowanie budził dr George Ashkar, z pochodzenia Ormianin, z wykształcenia fizyk nuklearny, który zaczął szukać lekarstwa na raka. 

– Dziś potrafię odpowiedzieć na pytanie, czym jest rak i jak go leczyć – mówi dr Ashkar. – Jest to choroba odmienna od wirusowych czy bakteryjnych i de facto nie stanowi ona problemu medycznego, a fizyczny. Medycyna, lecząc nowotwory, niszczy komórki rakowe. I o ile w przypadku wirusów i bakterii jest to działanie skuteczne, o tyle w przypadku raka się nie sprawdza. Gdyż komórki rakowe to tylko efekt choroby, a nie jej przyczyna. W przypadku raka przyczyną choroby są kancerogeny – związki chemiczne, które codziennie dostają się do organizmu wraz z jedzeniem i kumulują w nim latami. Ich nie da się zniszczyć, tak jak wirusów i bakterii, trzeba je z organizmu wyrzucić.

Dr Ashkar opracował metodę, która pozwala na oczyszczenie organizmu ze szkodliwych związków chemicznych. Mówiąc w największym skrócie, polega ona na zrobieniu ranki na podudziu (otwarciu kurka układu limfatycznego), użyciu liścia kapusty i ziarenka cieciorki. – Organizm jest inteligentny, sam decyduje, z czego się oczyścić – podkreśla dr George Ashkar. 

– Jeśli ktoś się zastanawia nad skutecznością tej metody, niech spojrzy na dr. Ashkara – dodaje Alex Polanski, tłumacz jego książki. – On sam zachorował na raka trzustki, lekarze (w USA, gdzie mieszka obecnie George Ashkar – przyp. red.) otworzyli mu brzuch i z powrotem zaszyli, stwierdzając, że nowotwór nie jest już operacyjny. To było w 1985 roku. Dr Ashkar zastosował swoją metodę i dziś nam o niej opowiada. 

Dla wielu obecnych słowa dr. Ashkara stanowiły nowość, budziły zaskoczenie, ale zaraz wokół pojawiły się osoby, które już jego metodę stosują. 

Brahma – Światowid 

Nie zabrakło i niespodzianek innego rodzaju. Zaskoczeniem, nawet dla samych organizatorów Zlotu, był pomysł i dzieło Piotra Kudryckiego, który w pniu lipy wyrzeźbił czterogłowego Światowida. 

– Inspiracją była wyprawa na górę Radunię w ubiegłym roku i opowieści Marka Wójtowicza o pradawnych Słowianach – mówi pan Piotr. 

– Pamiętajmy, że Światowid to nie jest słowiański bożek. To święta wizja stworzenia świata – podkreśla Marek Wójtowicz. 

– Hinduski Brahma, stwórca Wszechświata, to przecież Światowid czterogłowy – dodaje Danuta Sharma. 

Rzeźba Światowida została podarowana Ślężańskiemu Ośrodkowi Kultury, który co roku pomaga przy organizacji Zlotu Ludzi Nowej Ery. A od początku imprezie tej patronuje medialnie nasza redakcja. 

Jolanta Ciepielewska 

„Proklamacja Ślęża 2009” 

Podczas VI Zlotu Ludzi Nowej Ery „Harmonia Kosmosu” została ogłoszona „Proklamacja Ślęża 2009”. Jak mówi Janusz Zagórski, nikt nie musi się pod nią podpisywać, ale każdy z nas może wziąć z niej coś dla siebie. Albo podpisać się wirtualnie. A oto jej treść: 

To czas narodzin. 
To trwa od wielu lat. 
Po raz kolejny gromadzimy się u stóp tej niezwykłej góry Ślęży. 
My – określający się jako wolni ludzie – ludzie nowej ery, wyczuwamy tutaj silny związek pomiędzy pradawnymi dziejami Ziemi, a jej nowym rozdziałem Przyszłości. 
Za każdym razem jest nas więcej. 
Co roku dzielimy się tutaj swoją wiedzą i sercem. 
To epokowe czasy. 
W naszych wcześniejszych dokumentach: Deklaracji Ślężańskiej 2007 i Przesłaniu Ślężańskim 2008, ogłaszanych z tego miejsca, zarysowaliśmy globalny paradygmat zmiany rzeczywistości, w jaki angażujemy nasze serca i umysły. 
Dzisiaj czas na gest symboliczny. Bez niego nie ruszymy dalej. Przy ogłaszaniu tego typu proklamacji pojawia się dylemat: czy to Tu i Teraz i dlaczego My, a nie Oni. 
Odpowiedzi każdy musi udzielić sobie sam. 
Niniejsza Proklamacja jest wyrazem odważnego wyboru: 
Tak, MY – TU i TERAZ! 

Oświadczamy: 
Doceniając wszystko, co wartościowe i piękne w historii obecnej cywilizacji, uważamy, że dominujące w niej mechanizmy działania zabijają w człowieku prawdziwy sens jego życia. 
Nasza droga do lepszej rzeczywistości prowadzi tylko przez zmianę świadomości, moralny opór wobec zła i wypracowanie już teraz nowych wzorców cywilizacyjnych. 
Jesteśmy cząstką kiełkującego na całej naszej planecie, całkowicie nowego ruchu społecznego, zapowiadającego fundamentalne zmiany życia na Ziemi. 
Niniejsze zgromadzenie powołuje, na ten moment, w przestrzeni, w której żyjemy, wirtualny ruch społeczny o nazwie Ruch Ludzi Nowej Ery.
Nie ma on władz, struktur, formalnego członkostwa. Jest to wielka rzeka naszych dobrych myśli i emocji. Tworzy ona podwaliny pod nowy, lepszy świat.

czwarty wymiar